The Neighbourhood – Warszawa

 

Dzisiaj przychodzimy do Was z postem o jednym z bardziej wyczekiwanych przez nas wydarzeń tego roku, a mianowicie koncertu kalifornijskiej grupy The Neighbourhood.

Grupa powstałą w 2011 roku, jednak my pokochałyśmy ich całym sercem we wrześniu 2014. Zaczęło się od znanego Wam pewnie „Sweather Weather”, a potem stopniowo ich pierwsza płyta „I love You.” całkowicie nas powaliła i uzależniła. Poważnie. Niestety przegapiłyśmy moment, kiedy akurat odwiedzali Polskę-w październiku 2014.

Pod koniec października tego roku wydali kolejny album „Wiped Out!”. Na początku byłyśmy do niego sceptycznie nastawione, ale po jakimś czasie naprawdę spodobały nam się „Cry Baby”, „Daddy Issues”, „The Beach”, „R.I.P. 2 My Youth”… no widzicie zaraz wymienimy Wam całą płytę. Ku naszemu zachwytowi chłopaki ogłosili trasę koncertową i były na niej koncerty w aż trzech Polskich miastach! Od razu zgodnie stwierdziłyśmy, że musimy mieć bilety na ten odbywający się w Warszawie.

Ariel: Muszę przyznać, że nienawidzę kupować biletów na koncerty. Serio jest to chyba najgorsza rzecz pod słońcem. Tak też było tym razem. Sprzedaż rozpoczęto o godz. 10 w środku tygodnia. Jesteśmy uczennicami liceów, więc to jasne, że miałyśmy wtedy lekcje. Poprosiłam więc moją mamę, aby kupiła nam bilety w Empiku. Moja kochana rodzicielka była w salonie jakieś 10 minut przed rozpoczęciem sprzedaży. Kiedy wybiła 10, podeszła do kasy i poprosiła o bilety. Sprzedawca już miał jej je sprzedać, kiedy nagle oznajmił, że nie ma już żadnych biletów. Jak się o tym dowiedziałam to myślałam,że się zapłaczę. Naprawdę było mi przykro. Najgorsze było jednak to, że na Facebooku, na oficjalnej stronie wydarzenia ludzie pisali już kilka minut po 10, że mają do sprzedania po nawet 10 biletów! W akcie rozpaczy napisałam do jednego z takich „sprzedawców” i spotkała mnie ciekawa niespodzianka. Koleś chciał za bilety o ok. 80zł więcej niż za najdroższe bilety, które były w sprzedaży oficjalnej. Wyśmiałam go, bo uważam to za potworne świństwo i serio nie szanuję takich ludzi. Przez nich prawdziwi fani nie mogą spełnić swoich marzeń.

Kiedy straciłam jakąkolwiek nadzieję na ten koncert, dostałam wiadomość od mojej mamy, że mój kochany tata znalazł 2 ostatnie bilety! Szalałam ze szczęścia i od razu napisałam do Cindy. Nie mogłam się już doczekać marca.

Cindy: Nadszedł upragniony dzień koncertu. Razem z Ariel przekonane,że spokojnie możemy przyjść półtorej godziny przed koncertem aby zająć dobre miejsca. Okazało się jednak,że to był błąd. Kolejka była ogromna, niektóre dziewczyny czatowały w niej podobno od 7 rano! W dodatku padało, a my zaczęłyśmy robić się głodne. Na szczęście moja równie wygłodniała syrenka pobiegła nam kupić drożdżówkę i jakoś przetrwałyśmy te półtorej godziny.

Dopiero po wejściu do klubu  zaczęłam mentalnie przygotowywać się na to co zaraz się stanie. Ariel zakupiła koszulkę w sklepiku a potem zahaczyłyśmy o bar. Następnie weszłyśmy na salę. To był nasz pierwszy raz w Stodole i z całego serca polecamy wam miejsca na trybunach. Więcej miejsca i jeśli macie 160 cm wzrostu jak ja macie szansę coś widzieć bez stawania na palcach/skakania.
Oj tak, jak na złość tuż przed supportem stanęło przede mną całe 2 m. No cóż, mówi się trudno, ale to nie było najgorsze. Tuż za nami stanęły dwie dziewczynki. Oj Ariel i Ja wołałyśmy o pomstę do nieba. Nie dość,że rozmową próbowały zagłuszyć muzykę, to jeszcze próbowały być śmieszne… Na szczęście miałyśmy wsparcie w koleżankach stojących obok,które serdecznie pozdrawiam.

O dwudziestej pierwszej na scenie pojawił się support w postaci Piotra Zioły, mi osobiście bardzo się podobał. Musicie przesłuchać „Podobny” to jego pierwszy singiel. Polecam! No i nareszcie o dwudziestej drugiej NBHD zaczęli grać. Cóż mogę powiedzieć, byli genialni na żywo. Razem z Arielką niecierpliwie czekałyśmy na „Sweater Weather”ponieważ to nasza ulubiona piosenka. Doczekałyśmy i się nie zawiodłyśmy. Byłyśmy oczarowane muzyką. Mam wrażenie,że na żywo byli jeszcze lepsi. Jedyne co nas ogromnie denerwowało to telefony…które były dosłownie wszędzie. Ludzie no, na koncert przychodzi się dla zespołu i muzyki a nie żeby całość nagrywać telefonem. Po co w takim wypadku kupowałeś bilet?

No ale mniejsza z tym, nadszedł moment końca i tutaj zaczęła się kompletna dzicz. Naprawdę nie widziałam przedtem aby ludzie zachowywali się tak niedorzecznie. Ludzie pchali się na innych do przodu, potem już praktycznie pchano nas we wszystkich kierunkach. W pewnych momentach naprawdę robiło się niebezpiecznie. Co robiła w tym czasie ochrona? Nic. Dokładnie nic. Na szczęscie udało nam się wyjść.

IMG_8135

Mimo tego,że zdarzyły się pewne nieprzyjemności bawiłyśmy się świetnie, koncert był cudowny, chłopaki grali wspaniale i w dodatku byłyśmy tam razem. Żyć nie umierać! Na pewno pojawimy się na ich następnym koncercie w Warszawie, ale tym razem Cindy założy wyższe buty.

Jedna uwaga do wpisu “The Neighbourhood – Warszawa

  1. Strasznie zazdroszczę uczestnictwa w koncercie- kocham tych chłopaków i żałuję, że nie udało mi się ich posłuchać na żywo. Świetnie, że spełniłaś swoje marzenie! Poza tym- kocham design Twojego bloga. Oby tak dalej, będę zaglądać często ❤

    Polubienie

Dodaj komentarz